Jan Fudala był absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. W 1970 roku na Zawodach Nadziei Olimpijskich w Bułgarii zdobył brązowy medal. W 1973 roku wziął udział w Akademickich Mistrzostwach w Szwajcarii, gdzie wywalczył srebrny i złoty medal w biegach narciarskich. Po skończeniu studiów podjął pracę trenerską w Szkole Mistrzostwa Sportowego na Cyrhli, gdzie spędził 4 lata. Brał udział w wielu zawodach i imprezach sportowych, propagował także sport wśród młodzieży.


Co roku po zakończeniu letnich przygotowań z utęsknieniem wypatrywaliśmy symptomów zimy. Pierwsze przymrozki na Tatrzańskich Halach wabiły nas swoim urokiem i mówiły, że czas przypiąć narty i korzystać z uroków zimy. W połowie września w wyższych partiach Tatr zapanowały wspaniałe warunki śniegowe, które postanowiliśmy z moją partnerką życiową, jedną z najlepszych w tym czasie biegaczek świata Weroniką Krystyną wykorzystać. Przez sześć dni w tygodniu imitując krok narciarski wybiegaliśmy z Kuźnic przez Boczań na Halę Gąsienicową, gdzie w schronisku PTTK Murowaniec zmienialiśmy obuwie, przypinaliśmy narty, by po dwugodzinnym treningu tą samą drogą lekkim biegiem wrócić do Kuźnic . Pewnego poranka przy wspaniałej pogodzie po przebiegnięciu około 1000m mijamy grupkę młodzieży szkolnej. Ku naszemu zdumieniu jeden z uczestników szkolnej wycieczki przyłączył się do nas i już wspólnie dobiegliśmy do Murowańca. W schronisku dowiedzieliśmy się od naszego biegowego partnera, że jest uczniem 1 klasy Technikum Plastycznego w Zakopanem, popularnej „Kenarówki”, ma 14 lat i nazywa się Jan Fudala. Przed powrotem Jaśka do grupy, od której się odłączył, zdążyliśmy zaprosić Go do odwiedzenia nas w domu pozostawiając zdumionemu chłopcu nasz adres i nr telefonu. Przyszedł na umówione spotkanie punktualnie, nieśmiały, małomówny, chłoną każde przez nas wypowiedziane słowo. Widząc w Jaśku bratnią duszę tęskniącą za wiedzą i wielkim światem postanowiliśmy się zająć jego pozaszkolną edukacją. Ja sportową, a Krystynka z uwagi na ukończone studia Geograficzne Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, wiedzą ogólną ukierunkowaną na kulturoznawstwo. Po wyposażeniu zapaleńca w narciarski sprzęt biegowy wieczorami i w niedziele przyszły adept na mistrza zaczął pobierać żmudną sztukę biegów narciarskich. Chłopak był w naszym domu coraz częstszym gościem, a widząc jego chłonny umysł postanowiliśmy Jaśka zarazić czytaniem książek. Swoją przygodę z książkami zaczął od lekkiej lektury przygodowej „Trzej muszkieterowie”, „Wicehrabia de Bragelonne” i „Dwadzieścia lat później”, by zatopić się w wspaniałej lekturze historycznej Feuchtwangera „Lisy w Winnicy”. Widząc jak szybko Jasiek nadrabia zaległości w edukacji biegów narciarskich, sam nie mogąc na co dzień zajmować się jego przygotowaniem sportowym, oddałem chłopca pod fachowa opiekę trenerską Tadeuszowi Jankowskiemu. W przerwach pomiędzy startami zagranicznymi i zgrupowaniami szkoleniowymi poświęcamy Jaśkowi prawie cały wolny czas. Łza mi się w oku kreci, kiedy wracam myślami wstecz i widzę przeszkody, jakie Jasiek musiał pokonać, aby móc podążać za spełnieniem swoich ambicji, którymi z nadmiarem mógł obdzielić pół swojej klasy. Poza niedzielą, którą Jasiek w całości poświęcał na edukację sportową, przez pozostałe sześć dni w tygodniu codziennie przez okienko ubikacji internatu uciekał na trening i biegał, biegał, biegał, by po zakończonych zajęciach tą samą drogą powrócić do internatu. W czasach Jaśkowej szkolnej edukacji Dyrekcja „Kenarówki” nie brała pod uwagę takiej ewentualności, że przy ogromnym talencie i zaangażowaniu Jasiek mógł oficjalnie łączyć naukę ze sportem. To, że Jasiek tak wiele osiągnął, zawdzięcza między innymi siermiężnym warunkom, w jakich przyszło mu żyć i walczyć o swoją życiową tożsamość. Wysokie rezultaty sportowe, jakie chłopak w krótkim czasie osiągnął w biegach narciarskich zapewniły mu stałe miejsce w naszym Wojskowym Ośrodku Sportowym na Kirach. W okresie dwuletniego pobytu w Ośrodku Sportowym po zapewnieniu odpowiedniego wyżywienia i warunków do uprawiania narciarstwa Jasiek sięgnął po tytuł wicemistrza i mistrza Polski w juniorskich biegach narciarskich i reprezentował nasz kraj na Mistrzostwach Europy juniorów w francuskiej miejscowości Autrans. Dowódcą naszego Wojskowego Ośrodka w Kirach był płk. Jan Borgula, który wracając o godzinie drugiej w nocy z wyjazdu służbowego zobaczył palące się światło w pokoju naszego mistrza, po wejściu dowódcy do pokoju zajmowanego przez Jaśka ten dopiero się zorientował, że czas przy sztalugach niemiłosiernie szybko biegnie. Ale tak to w życiu bywa, że wybitne jednostki nie liczą czasu, mówiąc przewrotnie dla tego osiągają wyżyny niedostępne dla zwykłych zjadaczy chleba, że nie posiadają zegarków ograniczających im czas niezbędny do realizacji własnych marzeń. Po zdaniu matury Jasiek kontynuuje naukę na wydziale trenerskim Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego w Krakowie. Jak było do przewidzenia Kraków Jaśka oczarował.  Nareszcie miał czas na zwiedzanie zabytków i muzeów, pod których urokiem pozostał na zawsze.

Jasiek studiując na WSWF w Krakowie z powodzeniem kontynuował karierę zawodniczą w barwach zakopiańskiego AZS-u pod trenerskim kierunkiem Janusza Kobylańskiego.
Na drugim roku studiów przygotowując się do startów w Akademickich Mistrzostwach Świata przeszedł obustronne wirusowe zapalenie płuc, co równało się z pogrzebaniem marzeń o wielkiej karierze sportowej.

Nieprawdopodobne siły życiowe, jakie tkwiły w Jaśku, musiały eksplodować, a ujście znalazły w sporcie wyczynowym, a później w tańcach góralskich i pracy artystycznej. Kariera sportowa, studia były tylko odskocznią od prawdziwej pasji artystycznej.
Sport to dynamika, szybkość, wytrzymałość i nauka pokory. Adrenalina, która jest siłą napędową w sporcie u Jaśka została wykorzystana do celów artystycznych. Artysta-sportowiec był odzwierciedleniem ideologii filozofów helleńskich propagujących harmonię ciała z umysłem.

Po skończeniu studiów trener mgr Jan Fudala podjął prace trenerską w Szkole Mistrzostwa Sportowego na Cyrhli, gdzie spędził 4 lata. Jasiek w prawdzie nigdy nie rozstał się z nartami i gdy tylko nadarzały się okazję brał udział w zawodach Old Boyów i we wszystkich imprezach, które propagowały sport wśród młodzieży. Po chorobie, która przerwała zawodniczą karierę sportową, Jasiek rzuca się w wir pracy artystycznej: maluje, pisze wiersze na motywach góralskich. Kocha i podziwia życiową mądrość ludu góralskiego, jego twórczość, z której czerpie garściami, ale sam ją wzbogacając.

Samodzielną wystawą obrazów na szkle malowanych Jasiek z Gorców dał się poznać szerokiej publiczności po raz pierwszy w zakopiańskiej „Turni”. Zwiedzające wystawę siostry zakonne było oczarowane malunkami poświęconymi sztuce sakralnej, by po obejrzeniu erotyków uciekać gdzie pieprz rośnie.
Twórczość, wystawy poza granicami kraju przynoszą artyście popularność będąc jednocześnie oknem na świat. Miarą jego wybitnej twórczości były coroczne zakupy przez Kancelarię Prezydenta RP pokaźnej ilości obrazów. Ukoronowaniem jego rozwoju artystycznego był czas, kiedy pełnił funkcję Dyrektora Muzeum Regionalnego w Rabce, gdzie tworzy, maluje, pisze i spotyka się z wybitnymi przedstawicielami naszego narodu, między innymi z prof. Jerzym Bafią, prof. Ks. Józefem Tischnerem i perłą w koronie kultury polskiej Barbarą Wachowicz. Szczególnie uwielbia rozmowy z prof. ks. Tischnerem, które każdorazowo są impulsem do dalszej pracy nad sobą. Z każdego spotkania artysta sporządza notatki i zapisuje anegdoty, podania, gawędy, ale również rozważania filozoficzne na tematy ogólne i ukierunkowane na góralszczyznę.
Z tych Jaśkowych zapisków nie wynika jasno, które podania usłyszał i przekazywał ubarwiając je dalej, a których sam był autorem:

Pyta się góral bacy, co robicie baco, kiedy macie czas - baca odpowiada - siedzę i myślę.
A  jak nie macie czasu? -  To ino siedzę.

 Spotykają się dwaj wybitni filozofowie prof. Kołakowski z prof. Ks. Tischnerem.
Prof. Tischner zadaje pytanie prof. Kołakowskiemu - Co w filozofii znaczy słowo nic?
Po dwugodzinnej wyczerpującej odpowiedzi z kolei prof. Kołakowski zadaje to samo pytanie prof. Tischnerowi – Co w filozofii góralskiej znaczy słowo nic?- prof. Tischner odpowiada jednym zdaniem:
Pół litra wódki na dwóch.

Jasiek Karpiel Bułecka wraca z pogrzebu swojego przyjaciela, któremu zagrał solo na skrzypcach jedną z jego ulubionych melodii góralskich.
Matka zachwycona Jaśkowym Graniem nieśmiało pyta, czy na jej pogrzebie syn zagra jej choć jeden z jej ulubionych utworów? Jasiek odpowiada - Mamo teraz jest godzina trzynasta, o piętnastej będę miał wolny czas, zbierajcie się prędko, to wam jeszcze piękniej zagram.

Spoglądając na dorobek Jana Fudali nasuwa się pytanie - Jaką siłę, wytrwałość, a przede wszystkim talent trzeba z siebie wykrzesać, aby pozostawić po sobie tak wspaniałą spuściźnie artystyczną, nie mówiąc o osiągnięciach sportowych.

Edward Budny